Pracujący rodzic- Ustal priorytety

Nie można wyświetlić tej lekcji, ponieważ nie jesteś jeszcze zalogowany.

2 komentarze do “Pracujący rodzic- Ustal priorytety”

  1. Natalia Kurowska

    Wszystko fajnie , ale jeac trzeba , a głodne dziecko to marudne dziecko… ktos gotuje za mamę, jest jakaś gosposia? Czy karmi się dzieci gotowymi daniami z jadłodajni? U mnie dzieci nie mogą mleka krowiego w całym miasteczku w którym mieszkam nie ma takiego kateringu bemlecznego… Obiad musze zribic, jeść trzeba to też forma dbania o dzieci ( lubią przecież rutynę i posiłki w miarę o równych porach się tu wliczają). Pranie mogę sobie odpuścić ale też nie codzienniew końcu trzeba zrobić.
    Dbać i siebie owszem , to pomaga ale przy oddaniu się dzieciom tak bardzo że się spóźnię z obiadem i prania nie zrobię czy łazienki nie umyje (higiena też ważna) nie wiele pozostaje mi potem gdy muszę robić te rz czy po nocach .. a nie każdego stać na pomoc domowa. Rodziny też tu nie mamy blisko. Ja na prawdę chce tak na luzie ale nie mam pojęcia jak to jest możliwe …
    Gotuje na dwa dni ale przychodzi trzeci dzień i nie wyczaruje przecież 😊 tak jak dzieci są różne jedne spokojne , dobrze śpią , samodzielne inne odwrotnie tak i sytuacje życiowe są różne…

    1. Jemy i w dodatku jeśli chodzi o mnie i dzieci to mam totalną manię zdrowego jedzenia, bio, eko, jak najmniej nabiału, unikam pszenicy i cukru. Mam to samo zwłaszcza ze starszą córką… jak głodna to nie zgłosi, ale ciężko z nią wytrzymać, a młodsza zaczyna wisieć na cycu. Ogólnie bardzo dbam, żeby jadły na czas, a młodsza to cokolwiek nawet co 1,5-2 godziny, bo inaczej musiałabym non stop karmić piersią. Nie mam gosposi i nigdy nie miałam. Przez pewien czas w naszym leśnym przedszkolu, gdzie chodziła tylko starsza, najpierw gotowała jedna z mam, a potem był catering, ale też oczywiście zdrowy – zresztą to jeden z powodów dlaczego to, a nie inne przedszkole. Teraz obie córeczki chodzą i obiady dajemy w termosach z domu. Mleko krowie to nic dobrego – u nas też nie ma. Jeszcze zanim pojawiła się pierwsza córeczka gotowaliśmy na zmianę z mężem, potem w ciąży nie miałam apetytu i przestaliśmy. Próbowaliśmy do tego wrócić, ale ja cały czas się dokształcam (dieta inspirowana medycyną chińską, ajurwedą, dobra przy Hashimoto – to dla mnie), nasze oczekiwania się zmieniły przez te lata i się nie da. On codziennie by jadł mięso, u mnie znowu sporadycznie. Przede wszystkim najczęściej gotuję coś szybkiego albo coś co się samo robi. Nigdy dwa dania. Nigdy specjalnie się nie dostosowywałam do smaków dzieci, chyba, że eksperymentuję z przepisem to sobie zaznaczam czy lubimy (wszystkie 3 czy nie, jeśli chociaż jednej nie smakuje). Ostatnio ciągle piekę jakieś warzywa: szybciutko pokroić buraka, marchewkę, brokuła itp. polane masłem klarowanym w różnych przyprawach, a po dzieci wiedzą, że jako deser dostaną np. pieczone jabłka. Rosół też nie jest czasochłonny do zrobienia. To takie przykłady na szybko i związane z zimową porą. Czasem pomagał mi Lidlomix, ale i bez daję radę. Nie wiem czy polecać, bo już drugi raz jest zepsuty – przecieka. Nie kupuję pieczywa w sklepie, ale robię sama bułki dla siebie i dziewczyn z mąki orkiszowej starej odmiany wg. św. Hildegardy i w tym ten Lidlomix najbardziej pomagał, ale teraz sama ugniatam ciasto i też ok. Kiedyś zrobię podejście do bułek czy chleba na zakwasie, bo zdrowsze niż na drożdżach. Przez to, że skład bułek czysty muszę tak co 2-3 dni robić. Z rutyną raczej niestety jestem na bakier, chyba, że maluchy idą do przedszkola na te kilka godzin to jakąś mają, bo śniadanie… obiad o stałej porze itp. Teraz coś rzadziej, ale często zdarzało się, że po pracy wracałam do domu, brałam dzieci i od razu jechałam na spotkanie językowe tzw. playdate, nawet godzinę drogi w jedną stronę i tam na miejscu u kogoś obiad gotowy, no i zabawa dzieci np. po angielsku. Zamiast spędzić godzinę w kuchni to w samochodzie- dzieciom jakaś przekąska na drogę i dotrwały. A często też miałam pytania jak mam czas tak jeździć. Pranie robię często jak już nie ma w czym chodzić albo jak jest potrzebne na już. Wczoraj pralka chodziła 3 razy, bo dzisiaj wyjeżdżamy i rano pakowanie na szybko będzie. Co do obiadów, bo widzę, że często się do tego odnosisz, ja długo nie miałam jakoś sztywno.. jak wypadł wieczorem też ok. Teraz z Ajurwedy wiem, że najlepiej pomiędzy 12 a 14, więc kombinuję. Ważne, żeby dzieci coś zjadły. Sprzątania nie skomentuję 😀 Kiedyś miałam taką możliwość, że przez kilka miesięcy raz w tygodniu sprzątała koleżanka. Potem znalazła pracę i nie ma takiej opcji. Gdy Maja była malutka był porządek, bo mieszkał z nami brat bliźniak męża: dom podzielony na 3 części, każdy miał jedną. Wyprowadził się i wszystko siadło. Rzadko mamy porządek. Ja mam zasadę, że jak mąż mi nie da czasu na sprzątanie bawiąc się z dziećmi chociaż godzinkę to tego nie robię. Czas bez dzieci to dla mnie zwykle czas online, bo przy nich nie klepię na komórce, z komputera też nie korzystam. Tylko jak nie widzą. Przy nich gdy się same bawią, robię karty/ książeczki do czytania albo czytam swoje książki, a jak mnie potrzebują jestem prawie na każde zawołanie i też im dużo czytam. Teraz znowu dom się trochę zapuścił, ale wyjeżdżam z cóeczkami, więc jestem pewna, że mąż nawet z nudów w tym czasie posprząta. Sprawdzone w wakacje, kiedy nas tydzień nie było. W końcu ileż można przeglądać Tik Toka – jak nas nie będzie to się nasyci, bo tak to go gonię, żeby w garażu siedział jak musi, a nie przy dzieciach. Nigdy przenigdy nie sprzątałam i nie będę po nocach. Albo mąż mi da czas w dzień i nota bene uwielbiam jak się sporadycznie zdarza, bo wtedy słuchawki… jakieś szkolenie i mogę sprzątać nawet kilka godzin. A jeśli nie i tylko dorywczo zajmuje się dziećmi i wiem, że za 15 minut się znudzi, to np. zaczynam czytać książkę. Jak jest już duży bałagan to wychodzę z dziećmi częściej, żeby tego nie widzieć. Ale pochwalę się, że ostatnio gdy starsza córka mi czytała (miało być odwrotnie :P) posprzątałam jej pokój. Ale że mamy dom to nie do ogarnięcia jest całość jednorazowo, a jak dziewczynki są ze mną to najczęściej co chwila „Mamo, mamo…” Zwłaszcza przez książkę „Zaakceptuj siebie” Soni Szramek-Karcz nauczyłam się dbać o siebie jeszcze bardziej… maseczkę można zrobić przy dzieciach… gdy dzieci śpią czasem robię sobie aromatyczną kąpiel…czasem oglądam coś z mężem siedząc lub leżąc na takiej macie akupunkturowej… dosłownie wykorzystuję każdą minutę na relaks. Marzy mi się ktoś do sprzątania, bo tego nie ogarniam, chyba, że sporadycznie mąż mi da specjalny czas na to albo przy dzieciach wyjątkowo się da. Czasem mają dzień, że same dużo się ze sobą bawią i mnie nie potrzebują. Jak kiedyś był dodatkowo kolega dziewczyn też udało mi się więcej zrobić. Gdy ciągle mam w głowie, że muszą jeść na czas + ciągle „mamo, mamo” to po prostu się nie da i pogodziłam się już z tym. To znaczy da się jeśli ktoś chce działać po nocach, odpuścić siebie itp. Ja jestem zdania, że lepiej nie mieć w domu idealnie, jeśli to miałoby być kosztem tego, że mama zmęczona, sfrustrowana i jeszcze z pretensjami do taty, że nie pomaga. Wyszłam z tego, nie będę jak moja mama. Mam czas dla dzieci jak mnie potrzebują, nie frustruję się (a burze były różne), jestem szczęśliwa. Jutro zostawiam dom w jednym z najgorszych stanów jaki jest…wyjeżdżamy z dziewczynkami do Wrocławia do podobnej nam rodziny, potem do drugiej (przygoda, bo tą drugą dopiero poznam) i jestem pewna, że jak wrócę nawet podłogi będą umyte. Jedynie toaleta na parterze czysta, bo o to dbam codziennie, bo jak nie zadbam to mąż zaraz Domestosa wleje, więc staram się naturalnymi środkami coś codziennie, ale to 2 minuty. Co do rodziny mam blisko i czasem korzystam np. ostatnio musiałam iść do dentysty, ale jak najrzadziej. U mnie las rąk do pomocy, a ja z tym walczyłam przez ostatnie 6 lat. Teraz dzięki książce, o której wspominałam nie walczę…uczę się akceptować, że czasem moja mama wpadnie. Jeszcze niedawno odgrodziłabym się murem. Masz rację, że dzieci są różne…moja starsza córka dla niektórych byłaby pewnie dzieckiem hi-need… ruchliwa, bardzo żywiołowa… młodsza to spokój. Ze snem staramy się mieć jednakową porę, ale nie wychodzi. Zresztą od niedawna, bo z maluszkiem nadal często chaos (czasem ma drzemkę w dzień, czasem nie), a ze starszą to długo chodziła spać kiedy padła…różnie bywało. Do 3,5 lat starsza, dopóki nie zaczęła czytać nie bawiła się praktycznie w ogóle sama. Cały czas mnie potrzebowała. Drugie dziecko jest inne. A z dwójką to bajka czasem… rano się bawią najfajniej i marzy mi się trzecie, tylko mąż nie chce, bo twierdzi, że nie mamy miejsca. Chociaż jak są bardzo malutkie to też ciężko czasem… gdy wróciłam do pracy po macierzyńskim często mała na mnie wisiała rano tak długo, że pędziłam do pracy praktycznie prosto z łóżka, śniadanie ważniejsze, więc nawet nie uczesana (a w szkole uczę), czesałam się po pierwszej lekcji. Zdarzyło się też, że padłam wieczorem ze zmęczenia w ubraniu itp. więc na drugi dzień jeszcze bardziej prosto z łóżka. A’propos dbania o siebie wracałam z pracy i wtedy się ogarniałam dla siebie, dla dzieci, dla męża. Są ludzie, którzy by nie wyszli rano bez umycia włosów, bez makijażu itp. Są ludzie dla których brak dwudaniowego obiadu to tragedia. A nawet do tego można podejść na luzie. I piszesz tu o opóźnieniu obiadu, że problem. Dasz dzieciom coś innego do jedzenia – choćby kanapkę i nic się nie stanie. Ja sama jak zaczęłam treningi na siłowni miałam swoje jedzenie dokładnie co 4 godziny i jak coś się opóźniało to stres. Wyszłam z tego 🙂 Luz we wszystkich dziedzinach, chociaż mam mega tendencję do spin jak się w coś na maksa zaangażuję. Jak wiesz dla mnie priorytetowy czas to ten dla dzieci… bawimy się 6 językami, matematyką, dużo czytamy, poszerzamy wiedzę w różnych dziedzinach, zwiedzamy fajne miejsca, spotykamy się z podobnymi rodzicami i dziećmi, malutka ma jeszcze program czytania, bo starsza czyta odkąd skończyła 3,5 roku, starsza gra na pianinie, wymyśla milion kreatywnych zabaw – pozwalam, chociaż to się wiąże z jeszcze większym bałaganem. Jest czas dla dzieci z mamą lub/i czas dla dzieci z mamą i tatą. A jak się uda, że tata się zajmie na dłużej (chociaż i tak wtedy o jedzenie dbam ja) to robię coś dla domu, czyli najczęściej sprzątam i przy okazji się dokształcam. Czasem, gdy brak przestrzeni zupełnie dla siebie czy na dodatkowy czas dla dziecka, to wystarczy mała zmiana choćby gotowanie szybkich, prostych posiłków.

Dodaj komentarz

Scroll to Top